środa, 20 listopada 2013

Biżuteryjna sztuka (z) ulicy...


Zaskakująca, zmysłowa, elegancka, nosząca nienachlane dodatki. Kobieta? Nie. Przestrzeń miejska.

Liesbet Bussche to belgijska projektantka, której twórczość słynie z nietypowego połączenia makro biżuterii i outdoor’u. Tworzona przez nią biżuteria nie jest jednak zwykłą, ozdobną błyskotką. Jej prace to akt personalizacji miejsca. Dzięki Bussche miasto przestaje być czymś oczywistym, codziennym ma swoją tożsamość. staje się zagadką dla jego odbiorcy.
Autorka umieszcza swoje dzieła w przestrzeni publicznej, następnie pozwala im istnieć we własnym zakresie. Wykorzystuje to przestrzeń – dookreślona biżuterią,  piękna i wolna – wchodzi w zmysłową interakcję z przechodniem i skłania go do refleksji.



Tutaj możecie znaleźć więcej projektów artystki.
Polecam także wywiad z Liesbet Bussche dla miesięcznika Polski Jubiler.


anna kowalczyk

środa, 7 sierpnia 2013

Przyjdź, zobacz, poturlaj się, doświadczaj, improwizuj!



Muzeum Sztuki Współczesnej w Łodzi ruszyło właśnie z nową wystawą, jest to wystawa wyjątkowa, bo pierwsza w Polsce poświęcona w całości tańcu. Kuratorki wystawy postarały się, aby była ona innowacyjna, odważna i interaktywna, prowokują nas tytułem “Przyjdźcie, pokażemy Wam co robimy” i zapraszają do aktywnego uczestnictwa. Wystawa nie przypomina bowiem muzealnej ekspozycji - jej formuła opiera się na założeniu stworzenia otwartej dynamicznej przestrzeni, w której wydarza się nieoczekiwane, bo rzecz nie tyle o samym tańcu co improwizacji tańca. 

Otwarta 7 czerwca wystawa “Przyjdźcie, pokażemy Wam co robimy”, to przestrzeń w której umieszczone są specjalnie zaprojektowane przez grupę BudCud “sprzęty do improwizacji” oraz projekcje przedstawiające pionierów kontakt improwizacji. Niektóre nagrania wyświetlane są po raz pierwszy. Są to dokumentacje pierwszych improwizacyjnych projektów: film śledzący 11 lat rozwoju kontakt improwizacji, dokumentacje występów Steve’a Paxtona, pioniera kontakt improwizacji oraz projekcje istotne dla rozwoju myśli o tejże sztuce. Na ścianach widzimy zatem filmy przedstawiające turlających się, „przewalających się” przez siebie ludzi, podnoszących się nawzajem, rzucających się na siebie, doświadczających kontaktu z drugim człowiekiem. Na podłodze natomiast czekają na nas sprzęty BudCud, które prowokują do samodzielnego doświadczenia. Sama przestrzeń jest więc niezwykle otwartym miejscem obserwowania jak i praktycznego próbowania.

W tej właśnie otwartej przestrzeni ekspozycję przez kolejne kilka miesięcy będą na żywo improwizując, tworzyć zaproszeni artyści, tancerze oraz widzowie. Zaproszenie przyjęli topowi improwizatorzy, m.in.: David Zambrano - który w ramach wystawy stworzy spektakl, pierwszy raz z Polskimi tancerzami, Yaniv Mintzer, Ray Chung, Lisa Nelson oraz polscy artyści: Jan Peszek, Witold Jurewicz, Dawid Lorenc, Paweł Szamburski, Patryk Zakrocki, Iwona Olszowska, Jacek Owczarek ze swoją grupą Pracownia Fizyczna od kilku lat działający w Łodzi i inni. 

Tytuł, który jest zarazem hasłem reklamowym wystawy, to zapożyczenie z nazwy cyklu pierwszych pokazów kontakt improwizacji Steve’a Paxtona i praktyków skupionych wokół niego: “You come, we’ll show you what we do”. Hasło zaprasza i prowokuje, zachęca do ciągłego podążania i uczestnictwa, do wspólnego przeżywania i doświadczania. Będziemy mogli uczestniczyć w warsztatach, projekcjach filmów, pokazach, wykładach. Muzeum od czerwca do października skupi wokół tańca i improwizacji ogromną i bardzo zróżnicowaną grupę ludzi.

Muzeum Sztuki współczesnej podejmując temat improwizacji tańca kontynuuje swoją misję, która przyświeca tej instytucji od samego początku jej istnienia: dbania o współczesną awangardę. Dzięki Muzeum Sztuki w Łodzi, improwizacja tańca i kontakt improwizacja doczekała się polskiego opracowania naukowego, niesamowitej promocji, dzięki której nie będzie już tylko sztuką znaną w większości praktykom, ale ma szansę zaistnieć w szerszej świadomości społecznej. Wystawa potrwa do 20 października, a jej zwieńczeniem będzie wydanie książki - pierwszej w Polsce o tej tematyce, na którą złożą się przetłumaczone artykuły i opracowania dotyczące kontakt improwizacji, oraz teksty napisane przez polskich badaczy i praktyków tejże sztuki na potrzeby publikacji.

Otwarcie wystawy, w zupełnie nietypowym stylu zainaugurował “performing lecture” - wykład performatywny, poprowadzony przez Iwonę Olszowską. Było to spełnienie obietnicy Muzeum zawartej w tytule: Ci, którzy przyszli, mogli zobaczyć co ONI - kontakt improwizatorzy robią. Iwona Olszowska krok po kroku wytłumaczyła publiczności, a tancerze równocześnie improwizujący, unaocznili, czym właściwie jest kontakt improwizacja i co skłoniło jej twórców do podjęcia eksperymentów w tym zakresie. Podążaliśmy zatem od jabłka Newtona, poprzez strukturę ludzkiego ciała, zasady fizyki, przez rolę zmysłów, aż do marzenia o lataniu i idei wspólnoty jaką wytwarza improwizowanie w kontakcie. Kontakt Improwizacja została przedstawiona jako swobodne wykorzystanie potencjału naszego ciała do spadania, latania, oddawania ciężaru w formie aktywności fizycznej i świetnej zabawy. Najlepszą recenzją pokazu była radość najmłodszych widzów czerpana z samego patrzenia na poruszających się tancerzy oraz komentarz kilkuletniej dziewczynki: “Ale się wygłupiają”. I rzeczywiście, cała wystawa pokazuje nam jak bliska naturalności i pierwotności jest sztuka improwizacji w kontakcie: spontaniczna aktywność ruchowa, wyzbyta zamysłu, planów, oceny; dotyk drugiego człowieka; wykorzystanie swojego ciała, które na przestrzeni lat przeszło tak ogromny regres, tresurę kulturową, płciową. Dla mnie osobiście wystawa rzeczywiście otwiera ogromną przestrzeń do wielu dyskusji i jestem przekonana, że każdy kolejny jej punkt będzie nie tylko poszerzał spektrum rozumienia improwizacji tańca, ale miał odniesienie do rozważań o kondycji sztuki i człowieka w ogóle.

niedziela, 21 lipca 2013

Kreatywność reklamy, jej największym atutem


W dobie zalewania populacji wszechobecną reklamą, jej niestandardowe formy przeżywają swój triumf. Jest tak przede wszystkim dlatego, że reklama ambientowa jest reklamą kreatywną i ma jeszcze szanse na zaskoczenie odbiorców, ponad to jej celem jest wykorzystywanie kontekstów związanych z promowanym produktem i wchodzenie w interakcję z otoczeniem i odbiorcami. Dlatego coraz częściej kreatywny pomysł na reklamę dostosowaną do konkretnego produktu i grupy odbiorców jest dużo bardziej skuteczny niż setki metrów powierzchni reklamowych. Świetnym przykładem sukcesu reklamy niestandardowej jest promocja wystawy “Korespondencje” Muzeum Sztuki w Łodzi. Trafione było przede wszystkim hasło reklamowe: “Będę w Łodzi od 14 grudnia” z podpisem jednego z artystów wystawy: Picasso, Kandinsky, Andy Warhol bądź Klee. Bezdyskusyjnym triumfem ambientu były zaś przeźroczyste naklejki z hasłem reklamowym wypisanym jakby markerem przez samych artystów, rozklejone w różnych częściach miasta. Przez cały okres trwania kampanii miało się wrażenie, że artyści: Picasso, Kandinsky, Andy Warhol bądź Klee żyją, ukrywają się pod ciemnymi płaszczami i bawią z nami w podchody, zostawiając wszędzie zaproszenia na spotkanie w Muzeum Sztuki. Napisy przywoływały wspomnienia kolonijnych napisów „Tu byłem. Piotrek 89”, tym bardziej, że pojawiały się wszędzie: w toaletach, na szybach, stołach kawiarni, słupach, teatrach, tramwajach, pociągach. Kampania objęła pięć miast Polski, wykorzystywała najmocniejszy punkt wystawy, powszechnie rozpoznawalne nazwiska artystów, jednocześnie forma promocji była bliska codzienności odbiorców, na wyciągnięcie ręki i niewątpliwie zwracająca uwagę. Ten, jakże prosty i wyjątkowo skuteczny pomysł wywołał wielki efekt medialny i sprowadził tłumy na ulicę Ogrodową w Łodzi do MS2. 

poniedziałek, 15 lipca 2013

“My beds are everywhere” czyli “Wszystkie łóżka Leszka Bzdyla”

Myślę, że mogę zaryzykować stwierdzeniem, że prawie każdy artysta ma profil na Facebooku. Ten niesłychanie popularny portal internetowy jest w tym momencie jednym z najlepszych kanałów promocji w sieci, o czym nikogo nie trzeba przekonywać. Lecz Facebook może stać się również inspiracją do przedsięwzięć twórczych, jak choćby łóżka fotografowane przez Leszka Bzdyla, które stały się przedmiotem wystawy, są tego przykładem.

Leszek Bzdyl, słynny tancerz, założyciel Teatru Dada von Bzdylow, teatru, który niedawno świętował 20-lecie korzysta z Facebooka jak każdy inny zjadacz chleba. Jednak od tego przeciętnego użytkownika różni go ilość znajomych (ponad dwa i pół tysiąca) oraz popularność każdego jego wpisu. Zasięg jego aktywności na portalu jest szeroki, a dzięki rozpoznawalności i autorytetowi jakim cieszy się w środowisku tańca, każdy jego “post” odbija się echem. Prozaiczne posty przeplatane są linkami do dyskusji o sztuce i tańcu, postami promującymi spektakle Teatru von Bzdylow, licznymi zdjęciami artysty, żartami, maksymami. Swoim profilem facebookowym Bzdyl podkreśla swój wizerunek awangardowego artysty - cynicznego, przewrotnego, zabawnego i inteligentnego, uwielbianego, tanecznego celebryty.

Bzdyl przyznaje się, że dał się wciągnąć w facebookową wirusową chorobę. Chęć dzielenia się wszystkim i czymkolwiek ze znajomymi sprawiła, że Bzdyl zaczął fotografować łóżka w których sypia i zamieszczać je na swoim profilu: łóżka hotelowe, puste, ze skotłowaną pościelą. Tak narodził się projekt "My beds are everywhere". Jest to rodzaj pamiętnika, dziennika łóżkowego. Jak mówi Bzdyl, zdjęcia łóżek budzą w nim wspomnienia danych miejsc, które łatwo zostałyby zapomniane, zatarte przez kolejne miasta i kolejne łóżka. Łóżkowy album stawał się coraz bardziej ekscytujący dla artysty, gdy fotografie wzbudzały zainteresowanie znajomych i fanów. Wraz z objętością albumu rosła jego popularność i stawał się punktem wyjścia ciekawych rozmów, komentarzy, uwag.


Zatoka Sztuki zainteresowała się facebookowym szałem Bzdyla i jego łóżek, i zaproponowała mu wystawę. Tak, po czterech latach z cyberprzestrzeni internetowej 150 łóżek Bzdyla powędrowało na ściany galerii. Wernisażowi towarzyszył performance Bzdyla, równie bezprecedensowy co cała wystawa. Polegał on na wystawieniu autentycznego łóżka, a raczej łoża z Leszkiem Bzdylem w pościeli i przygrywającym obok Olem Walickim w piżamie. Oglądający wystawę mogli położyć się obok artysty, odpocząć, porozmawiać...



Bzdyl zarzeka się, że “My Beds are everywhere” jest projektem nie-artystycznym. Pomimo tego wzbudził wiele emocji, najpierw znajomych na Facebooku, później zainteresowanie Zatoki Sztuki a ostatecznie wywołał szum medialny. Mam wrażenie, że projekt urzeka swoją prostotą, szczerością i sentymentalnością. Pomimo niewielkich walorów artystycznych całego przedsięwzięcia (bardziej niż z artystą ma się wrażenie mieć do czynienia z maniakiem), projekt budzi sympatię, szczególnie jego facebookowa historia oraz pomysł Bzdyla na kontynuowanie go na portalu dośmiertnie. Artyście życzę zatem niekończących się łóżek :)

JJaworska

środa, 3 lipca 2013

Łódź hipsterem miast

Łódź jest dużym miastem, ma więc odpowiednio dużo portali internetowych poświęconych temu, co się w niej dzieje. Jedne skupiają się na prasowych wiadomościach, drugie na polityce, a jeszcze inne na wydarzeniach artystycznych. Istnieją też takie, które opisują życie w mieście z punktu widzenia łodzianina. Jednym z takich portali jest „Łódź hipsterem miast”.




„Łódź hipsterem miast” to właściwie projekt - oprócz strony internetowej prężnie rozwija się profil na facebooku oraz konto na twitterze. Trzy miejsca działalności projektu wzajemnie się uzupełniają, a osobno oferują ciekawe treści dla określonej grupy odbiorców. Strona internetowa to głównie artykuły dwóch redaktorów naczelnych, przy okazji jej założycieli. Jak sami o sobie piszą, to łodzianie kochający miasto, w którym mieszkają. Tematy artykułów mają szeroki przekrój, lecz zawsze dotyczą Łodzi, jej wizerunku, stanu, zmian itp. Autorzy są zaangażowani w rozwój miasta oraz jego dziedzictwo, dlatego często pojawiają się teksty o zapomnianych, bądź pięknych miejscach stolicy województwa. Ważnym elementem są zdjęcia, do każdego artykułu dołączone jest ich co najmniej kilka. Profil facebookowy nie służy do linkowania tekstów na stronie, to osobny byt, który uzupełnia działalność autorów. Na portalu społecznościowym zamieszczane są ciekawe zdjęcia, informacje bieżące, artykuły o Łodzi z innych stron internetowych, a także materiały podsyłane przez użytkowników. Facebook jest też miejscem do dyskusji oraz wymiany spostrzeżeń. Twitter to nowa przestrzeń działalności projektu, choć i na to medium twórcy mają ciekawy pomysł. Pierwszymi tweetami były wypowiedzi ludzi biorących udział w debacie na temat pomników sławnych łodzian na Piotrkowskiej. Kto nie mógł być osobiście na debacie, mógł śledzić ją na żywo dzięki twitterowi.

„Łódź hipsterem miast” to prężnie rozwijająca się inicjatywa, która w doskonały sposób wykorzystuje narzędzia nowych mediów. Dostarcza sprofilowanych treści pod odbiorców, a nie dość tego każdy przejaw działalności „Łodzi...” uzupełnia się i jest spójny z pozostałymi. Autorzy, którzy nie radzą sobie w dobie Internetu i social mediów, powinni uczyć się od redaktorów „Łodzi...”. Polecam zapoznać się z portalem jeżeli interesujecie się miastem i jego zakamarkami, rozwojem, czy historią, pod warunkiem, że nie boicie się dłuższych tekstów. Profil facebookowy to z kolei idealne miejsce dla osób chcących być na bieżąco i dyskutować o Łodzi z innymi mieszkańcami. Twittera warto śledzić ze względu na jego ciekawe wykorzystanie.


Łódź muralami stoi


Łódzkie murale upiększają szare ściany budynków, dodają koloru miastu, są także ciekawym zjawiskiem artystycznym. Malują je często jedni z najlepszych artystów z Europy, dzięki czemu o Łodzi jest głośno. Murale stały się jedną z wizytówek tego pofabrycznego miasta, są szansą na jego rozsławienie, a przede wszystkim świadczą o tym, jak miasto chce być postrzegane.

Jak dobre i coraz bardziej znane na świecie są łódzkie murale najlepiej świadczą dwa przykłady. Pierwszym jest pojawienie się muralu w grze komputerowej, a drugim zdjęcie jednego z dzieł na znanej, zagranicznej stronie internetowej.

Devil May Cry to gra sprzedająca się w nakładzie kilku milionów egzemplarzy na całym świecie, która ma wiernych i oddanych fanów. Studio developerskie przy tworzeniu nowej części serii zdecydowało się na odświeżenie graficzne i stylistyczne gry, więc podczas rozgrywki natrafić można na wiele rysunków i grafik na wirtualnych ścianach. Tym bardziej cieszy umieszczenie w niej muralu z Łodzi, świadczy to o jego wysokim poziomie i przy okazji będą mogły obejrzeć go rzesze graczy. Jakaś część z nich może się nawet zainteresuje i dowie skąd pochodzi oryginał. Samo dostrzeżenie muralu przez twórców przecież coś znaczy.



9gag to portal zbierający ciekawe zdjęcia, memy i grafiki z internetu. Codziennie odwiedza go kilka milionów użytkowników. Twórcami materiałów są sami odwiedzający, ale o tym co dostanie się na stronę główną (najczęściej odwiedzaną) decydują głosy innych. I właśnie tam pojawił się jeden z łódzkich murali, z podpisem „Awesome streetart from Poland”. Ile osób zobaczyło to zdjęcie, a ile poszukało dalej i dowiedziało się o muralach w Łodzi? Oficjalnych statystyk nie ma, ale można założyć, że całkiem dużo.

Patrząc na te przykłady można spokojnie powiedzieć, że Łódź nie mogła się w lepszy sposób wypromować.







Masz FOMO?


Niedawno psychologowie odkryli nowe zaburzenie typowe dla społeczeństwa XXI wieku. Nasz blog oczywiście nie jest portalem psychologicznym, czy też prozdrowotnym, aczkolwiek FOMO, bo tak nazywa się opisywane tu zaburzenie, może dotknąć każdego z nas – użytkowników social media. FOMO (z ang. Fear Of Missing Out) to przymus ciągłego sprawdzania tego, co dzieje się w Internecie. Spowodowany jest on obawą, że coś nas ominie, bądź o czymś się nie dowiemy. Nikt nie lubi być „poza nawiasem”, a media społecznościowe sprawiły, że w jednym miejscu mamy cały pakiet informacji – o świecie, o znajomych, o nadchodzących wydarzeniach. Dzisiaj w Internecie robimy wszystko, trudno bez niego wyobrazić sobie funkcjonowanie we współczesnym świecie. Gorzej jednak, gdy pozbawieni dostępu do sieci czujemy się nieszczęśliwi i przerażeni, mimo że nic złego się nie dzieje. Jeśli rozładowanie komórki doprowadza Cię do szału, a awaria Internetu powoduje, że czujesz się rozbity i opuszczony, to znak, że coś jest na rzeczy.

Według psychologów ludzie cierpiący na FOMO mogą mieć duże problemy z pracą i nauką. Osoby takie, przytłoczone wielością bodźców, mogą doświadczać trudności z koncentracją, z umiejętnością skupienia się. Zwłaszcza dotyczy to osób pracujących na komputerze. Wszyscy przecież wiemy, jak trudno skupić się na pracy, będąc podłączonym do sieci. Chęć sprawdzenia maila lub tego, co dzieje się na Facebooku, Twitterze etc. jest naprawdę silna. To może zapoczątkować tendencje do przekładania ważnych obowiązków na później i zacząć przynosić wymierne straty, jeśli np. nie zdążymy wykonać zadania na czas, bo przez dwie godziny oglądaliśmy memy, zdjęcia znajomych na fejsie, albo filmiki na YouTube.

Jeśli choć trzy z sześciu wymienionych poniżej stwierdzeń dotyczą Ciebie, to znaczy, że możesz mieć syndrom FOMO:
  1. odczuwasz niepokój i lęk, jeśli przez kilka godzin nie masz dostępu do Internetu;
  2. nie potrafisz wyjść z domu bez telefonu, nawet jeśli idziesz tylko na chwilę do osiedlowego sklepiku lub na spacer z psem;
  3. zaczynasz formułować myśli tak, że przypominają komunikaty na Twitterze lub facebookowe statusy;
  4. klikasz „wezmę udział” na Facebooku zawsze, gdy ktoś Cię zaprosi na jakieś wydarzenie, nawet jeśli nie masz zamiaru w nim uczestniczyć;
  5. nawet po wyłączeniu komputera co chwila sprawdzasz skrzynki mailowe i portale społecznościowe w komórce;
  6. gdy poznajesz nową osobę, niezwłocznie wyszukujesz jej profil w Internecie i zapraszasz do znajomych.

Macie FOMO? ;)


Jędrzej Suszyński

wtorek, 2 lipca 2013

Kiedy publikować treści w social media?


Macie konta na popularnych portalach społecznościowych typu Facebook, Google +, Pinterest, czy Twitter? Publikujecie treści, ale nie otrzymujecie odpowiedzi od społeczności? Zastanawiacie się co robicie źle? Dlaczego Wasi odbiorcy nie odpowiadają? Nie chcą czy nie mogą? Według ekspertów z „Social Caffeine” - portalu zajmującego się tematyką social media - wszystko rozbija się o czas, w którym publikujemy treści. Są bowiem godziny i dni lepsze oraz gorsze, jeżeli chodzi o publikacje naszych wypowiedzi w mediach społecznościowych. Poniżej prezentuję czas w jakim najlepiej działać w social media a kiedy lepiej sobie odpuścić. Należy pamiętać, że są to wyniki uśrednione, biorące pod uwagę wszystkie grupy wiekowe. Musicie zwrócić uwagę na to, do kogo chcecie dotrzeć. O innej godzinie będziemy publikować, gdy zależy nam na dzieciach i młodzieży, o innej gdy naszym targetem są ludzie pracujący. Mam jednak nadzieję, że poniższe informacje choć trochę Wam się przydadzą.

1. Facebook

Najlepszy czas: 13:00 – 16:00.
Najlepszy dzień: środa.
Najgorszy czas: 20:00 – 8:00
Najgorsze dni: piątek, sobota i niedziela.

2. Google Plus


Najlepszy czas: 9:00 – 11.00.
Najgorszy czas: 18:00 – 8:00.

3. Twitter


Najlepszy czas: 13:00 – 15:00.
Najlepszy dzień: poniedziałek, wtorek, środa i czwartek.
Najgorszy czas: 20:00 – 9:00.
Najgorszy dzień: piątek.

4. Pinterest


Najlepszy czas: 14:00 – 16:00 oraz 20:00 – 1:00.
Najlepszy dzień: Sobota.
Najgorszy czas: 17:00 – 19:00.

5. LinkedIn


Najlepszy czas: 7:00 – 9:00 oraz 18:00 – 8:00.
Najlepszy dzień: wtorek, środa i czwartek.
Najgorszy czas: 22:00 – 6:00.
Najgorsze dni: poniedziałek i piątek.


Jędrzej Suszyński

poniedziałek, 1 lipca 2013

Czy łódzkie instytucje artystyczne radzą sobie w świecie social mediów?


Badane: łódzkie instytucje artystyczne
Pod kątem: aktywności w social mediach
Obszary badania: strona internetowa, facebook, twitter, youtube

Łódzki Dom Kultury

Strona internetowa ŁDK wygląda nowocześnie, jest czytelna i zawiera niezbędne informacje. Wyszukiwanie jest ułatwione przez szereg narzędzi np. mapę serwisu. Na głównej stronie widnieją aktualności oraz wiele nowych wpisów, pojawiających się na stronie regularnie. Aktualności można przeglądać według dat za pomocą kalendarza na prawym boku. Na stronie brak odnośników do innych kanałów udzielania się ŁDK.

Profil facebookowy ŁDK lubi nieco ponad tysiąc osób. Wpisy pojawiają się regularnie, często codziennie, a przynajmniej raz na dwa-trzy dni. Posty zazwyczaj są powiązane z aktualnościami na stronie internetowej. Oprócz zwykłych informacji pojawiają się także galerie zdjęć z wydarzeń odbywających się w ŁDK.

ŁDK nie posiada konta na twitterze, ani na youtube.

Podsumowanie: Łódzki Dom Kultury posiada bardzo przejrzystą i dobrze prowadzoną stronę. Profil na facebooku służy do zamieszczania krótkich informacji i linków do strony, więc potencjał społecznościowego portalu nie jest do końca wykorzystany. Brak profilów na twitterze i youtubie świadczy o tym, że ŁDK skupia się na stronie internetowej, nie wykorzystując w pełni potencjału social mediów.

Teatr Jaracza

Na stronie internetowej teatru można znaleźć właściwie wszystkie niezbędne informacje wzbogacone o ciekawostki dla dociekliwych. Bez problemu można więc przejrzeć repertuar, zamówić bilety, czy śledzić bieżące informacje. Dla bardziej zainteresowanych przewidziano działy o historii, aktorach i innych aktywnościach teatru. Na stronie znajdują się odnośniki do profilu facebookowego i kanału na youtubie.

Profil facebookowy lubi nieco ponad osiem tysięcy użytkowników. Wpisy pojawiają się z różną częstotliwością czasami raz na tydzień, czasami dwa razy dziennie. Nierzadko lubi je dość znaczna liczba osób, a prawie pod każdym z tekstów jest kilka komentarzy. Materiały wrzucane przez teatr są pisane luźniejszym językiem, dopasowanym do specyfiki portalu społecznościowego. Wpisy dotyczą zazwyczaj tego, co aktualnie dzieje się w teatrze, lecz nie są to wyłącznie uzupełnienia aktualności ze strony internetowej. Przy prawie każdym wpisie pojawia się zdjęcie.

Kanał youtubowy teatru zawiera fragmenty, zwiastuny, lub fotocasty z przedstawień odgrywanych na jego scenie. Filmiki są krótkie, nie przekraczają dwóch minut. Niestety jest ich tylko dziesięć, a ostatni z nich został załadowany rok temu.

Teatr Jaracza nie posiada konta na twitterze.

Podsumowując: Teatr Jaracza ma bardzo dobra stronę internetową, której niczego nie brakuje. Bardzo dobrze jest też prowadzony profil facebookowy, zawiera ciekawe materiały i jest też miejscem do dialogu między użytkownikami/widzami, a ludźmi z teatru. Rozczarowuje za to kanał na youtube, który jest prowadzony po macoszemu, na zasadzie „żeby był”. Teatr radzi więc sobie dosyć dobrze, szczególnie cieszy wykorzystanie facebooka, lecz wciąż brakuje kilku drobnych szlifów, głównie przy prowadzeniu youtubowego kanału.

Teatr Wielki

Strona internetowa teatru jest przejrzysta i zawiera wszystkie potrzebne informacje. Rozczarowuje jedynie pod względem aktualności, które pojawiają się bardzo rzadko, nawet w odstępie miesiąca. Pozostałe działy są prowadzone lepiej i obejmują o wiele więcej materiałów. Na stronie znajdują się odnośniki do profilu facebookowego oraz kanału do youtube’a.

Profil facebookowy teatru, który lubi ponad dwa i pół tysiąca użytkowników, przejął rolę zamieszczania aktualności. To tutaj pojawiają się wszystkie nowinki, a także zdjęcia ze spektakli oraz innych działań podejmowanych przez teatr. Wpisy pojawiają się regularnie i dość często, czasami są komentowane. Śledzenie profilu to właściwie jedyny sposób, żeby być na bieżąco z życiem teatru.

Kanał youtubowy, wzorem teatru Jaracza, jest prowadzony po macoszemu. Zawiera jedynie trzynaście filmików, średnio po półtorej minuty, a ostatni z nich został załadowany rok temu. Większość to „zajawki” z przedstawień, choć zdarzają się też inne, związane z działalnością teatru.

Podsumowując: strona teatru Wielkiego jest przejrzysta i zawiera niezbędne informacje. Profil facebookowy jest dość żywy, często pojawiają się na nim nowe wpisy. Jest to też jedyne miejsce, dzięki któremu można być na bieżąco z działalnością teatru, bowiem strona internetowa jest praktycznie pozbawiona aktualności. Jest to całkiem niezły pomysł, dzięki któremu przy każdym wpisie może udzielać się społeczność oraz fani teatru. Rozczarowuje kanał youtubowy, o którym nawet nie warto wspominać.

Filharmonia Łódzka

Strona internetowa filharmonii jest przejrzysta i zawiera niezbędne informacje. Aktualności dotyczą jedynie największych i najważniejszych zdarzeń. Pozostałe działy zawierają wiele materiałów, dzięki którym można poznać odpowiedzi na pytania o repertuar, czy rodzaj i koszt abonamentów. Miłym dodatkiem jest FAQ. Na stronie pojawiają się odnośniki do facebookowego profilu filharmonii, a także do blogu.

Profil faceookowy ma ponad sześć tysięcy fanów. Wpisy pojawiają się często i regularnie, dotyczą głównie życia teatru. Na stronie znajduje się znacznie więcej zdjęć i różnych sesji (niż tekstu),choć może to wynikać z trwającego właśnie remontu. Profil jest przeznaczony dla fanów filharmonii, to dzięki niemu można zajrzeć na zaplecze filharmonii, a także być na bieżąco.

Kanał youtubowy filharmonii zawiera piętnaście, kilkuminutowych filmów o różnej tematyce. Ostatni z filmów został załadowany cztery miesiące temu. Niektóre z filmików są specjalnie przygotowane dla serwisu, a pozostałe pokazują filharmonie od mniej znanej strony. Np. na jednym z filmów został zaprezentowany chór. Jest to więc jedyny kanał, na który warto zajrzeć, choć do pełni szczęścia brakuje częstszych aktualizacji.

Dodatkowo filharmonia prowadzi blog, na którym zamieszcza dłuższe teksty dla entuzjastów. Pojawiające się tam wpisy mogą zainteresować zarówno znawców, jak i laików. Tym większa zatem szkoda, że pojawiają się bardzo rzadko. Blog mógłby być bardzo miłym urozmaiceniem, gdyby tylko był częściej aktualizowany. Co nie zmienia faktu, że co bardziej dociekliwi mają okazję dowiedzieć się więcej na tematy około filharmonijne.

Filharmonia nie posiada konta na twitterze.


Podsumowując: Filharmonia Łódzka posiada dobrą stronę internetową oraz poprawnie prowadzony profil na facebooku. Pozostałe dwa aspekty działalności, czyli blog oraz kanał na youtbuie, cieszą jako dodatek, lecz niestety brakuje im częstych aktualizacji. Jednak łącząc wszystko w całość, filharmonia oferuje najwięcej na polu social mediów.

Po co chować do szuflady?


Ile osób pisze własne opowiadania, powieści, wiersze, scenariusze i inne teksty, a potem chowa je do szuflady, ewentualnie pokazuje tylko najbliższym znajomym? Oficjalnych statystyk nie ma, ale zapewne takich ludzi jest sporo (ja np. osobiście znam dwoje podobnych twórców). Ile zaś z tych dzieł można by z powodzeniem opublikować, pokazać gdzieś dalej? W wielu przypadkach nigdy nie będzie możliwości aby się tego dowiedzieć, jednak na szczęście w świecie Internetu szufladę coraz częściej zastępuje blog.

Zalety publikowania w sieci są na tyle duże, że ilość blogów z twórczością pisaną potrafi miło zaskoczyć. Jakie są więc atuty internetowych opowiadań? Blog zapewnia anonimowość, tak pożądaną przez niedoświadczonych jeszcze twórców. Dzięki temu, że internetowa brać zna ich tylko z pseudonimu, łatwiej jest znieść im krytykę. Pokazywanie tekstu tylko znajomym, którzy z reguły zawsze pochwalą każde wypociny, przestaje mieć w tym wypadku sens. Wystawienie się na opinie innych pozawala rozwinąć warsztat, a także zbadać co aktualnie podoba się odbiorcom. Nie bez znaczenia jest także możliwość pisania na komputerze z programem poprawiającym błędy oraz łatwość w dzieleniu się tekstem.

Blogi oprócz samego tekstu pozwalają także zamieścić dodatkowe materiały: zdjęcia, muzykę, wideo, wszystko co twórca zapragnie, a co według niego poprawi odbiór tekstu. Równie ważny jest szablon dla opowiadania, w sieci można znaleźć specjalne strony, zrzeszające osoby zajmujące się wizualną stroną blogów. Wystarczy na taką zajrzeć, a zawsze znajdzie się ktoś, kto dostosuję wygląd bloga do potrzeb twórcy. Społeczność wokół internetowych opowiadań organizuje się do tego stopnia, że oprócz wspomnianych „szablonarni” powstają także: spisy blogów, strony poradniki o pisaniu, strony oceniające blogi (tak zwane „ocenialnie”) oraz spisy ocenialni. Sami autorzy czytają nawzajem swoje prace, a także wymieniają się wiedzą i organizują konkursy.

Perspektywa odbiorców rysuje się, co najmniej, równie dobrze. Teksty zamieszczone na blogach można oczywiście czytać za darmo, a spisy i „ocenialnie” podpowiedzą co warto przeczytać. Przekrój opowiadań jest naprawdę spory, od fantasy, przez romanse, aż do powieści detektywistycznych. Każdy znajdzie coś dla siebie. Najwięcej powstaje tak zwanych fanfików, czyli blogów na podstawie innego dzieła, może to być kontynuacja przygód Harrego Pottera, czy Saga Zmierzch oczami Jacoba. Poziom blogów jest różny a zatem nierzadko można trafić także i na bardzo przeciętne, lub wręcz złe blogi.. Jednak w przypadku tej społeczności czytanie nie jest najważniejsze, warto przyjrzeć się też różnorodności, tym jak rozwijają się poszczególni twórcy, co interesuje daną grupę społeczną itd. Śledząc blogi z opowiadaniami można zebrać całkiem pokaźną bazę danych.


Blogów z opowiadaniami najlepiej szukać na domenie blogspot.com.



sobota, 29 czerwca 2013

Łódź komiksowa



Zdaje się, że w roku 2013 komiks w naszym kraju nadal traktowany jest nieco po macoszemu. Obrazkowe historyjki z dymkiem przez większość uważane są za rozrywkę niższych lotów, a do tego dobrą jedynie dla dzieci. Podniesieniu rangi komiksu w naszej popkulturze nie sprzyja fakt stale obniżającego się nakładu. W czasach świetności zeszytów o przygodach takich bohaterów jak: Tytus, Hans Kloss, czy Profesor Nerwosolek, nakłady komiksów były masowe i wynosiły 200-300 tysięcy egzemplarzy. Dziś to maksymalnie 2 tysiące. A przecież dzisiejsze komiksy to nie tylko kolorowe opowieści o superbohaterach, a również zupełnie poważna literatura, która jest w stanie opowiadać o Holokauście, emigracji zarobkowej, czy innych palących problemach naszego społeczeństwa. Chyba wszyscy się zgodzą, że niszowość komiksu to jeden z jego największych współczesnych problemów. Paradoksem jest, że wydawcom w Polsce łatwiej jest namówić rysownika, aby wydał swój komiks za granicą, a następnie kupić na niego licencję.

W tych jakże ciężkich czasach w Łodzi powstaje Łódzkie Centrum Komiksu. Oficjalne otwarcie odbyło się 11 czerwca br. ŁCK powstało z inicjatywy Stowarzyszenia Twórców "Contur", które organizuje w Łodzi Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier, oraz Domu Literatury Według twórców to pierwsza w Polsce placówka z tak kompleksową ofertą dla miłośników komiksu. W ŁCK mieści się biuro organizacyjne festiwalu komiksu, które zajmuje się m.in. organizacją międzynarodowych warsztatów City Stories, wystaw prezentowanych w kraju i za granicą oraz Europejską Nagrodą Komiksową, której łodzianie są pomysłodawcami. ŁCK to ponadto galeria, czytelnia z bardzo bogatym księgozbiorem oraz księgarnia z antykwariatem.

Pierwszą wystawą jaka odbyła się w ŁCK dokumentuje historię Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier oraz działalność Stowarzyszenia „Contur”. Dalsze plany wystawiennicze obejmują ekspozycje krajowych i zagranicznych twórców komiksów, satyryków i ilustratorów.

W placówce działa też czytelnia z bogatym księgozbiorem budowanym dzięki wsparciu wydawnictw, które przekazują placówce setki albumów, a także księgarnia z działem antykwarycznym, gdzie można znaleźć komiksy z całej Europy.

Centrum organizować ma także premiery komiksowych albumów i panele dyskusyjne. Nie zabraknie też warsztatów dla dzieci i młodzieży, ale także dla dorosłych amatorów i profesjonalnych artystów. Zajęcia mają prowadzić zawodowi rysownicy, graficy i scenarzyści, zarówno łodzianie, jak i zaproszeni artyści z kraju i zagranicy.

ŁCK gromadzić będzie też albumy, plansze, ilustracje, szkice i obrazy oraz pamiątki związane z twórcami komiksu, satyrykami i ilustratorami, a także zajmować się ma badaniem spuścizny polskiej twórczości sekwencyjnej i narracyjnej.

Według zapowiedzi twórców 24 już edycja Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier odbędzie się w dniach 4-6 października w nowym miejscu - zrewitalizowanej zabytkowej elektrociepłowni EC1.

Łódzkie Centrum Komiksu mieści się przy ulicy Piotrkowskiej 28.

Jędrzej Suszyński

piątek, 28 czerwca 2013

Gwiazdy YouTube

Co zrobić, by w XXI wieku rozpocząć karierę muzyczną? Wystarczy wybrać się do sklepu ze sprzętem multimedialnych, kupić najprostszą kamerkę internetową i mikrofon, a następnie zamknąć się w swoim pokoju i tworzyć lub jak łatwiej „odtwarzać”. Gdy już nagramy najbardziej satysfakcjonującą nas wersję „dzieła” należy zalogować się na youtube.com i publikować, jest przecież szansa, że zobaczy nas wybitny producent bądź meanager wielkiej wytwórni, a nawet jeśli nie on, możemy liczyć na publiczność i to nawet kilkumilionową. Oczywiście jednym śpiewanie wychodzi gorzej, jak tej bardzo ambitnej i zdesperowanej dziewczynce:


Może nie talentem wokalnym, ale wokalistka popularność w sieci zdobyła, w końcu ”nieważne jak o nas mówią, ważne żeby mówili”.

Inni są w stanie zaśpiewać utwór, ale chyba chcą stać się mistrzami w kopiowaniu, nie tylko muzyki. Prosto z klubu karaoke w Opolu pani Kinga:


Kto z nas nie chciałby tak barwnej oprawy muzycznej wesela?
Są również na youtubie tak twórczy wokaliści, że potrafią piosenki śpiewać od tyłu:


Dla pana CeZika oczywiście pełen szacunek – oryginalnością i świeżym podejściem do wielkich hitów nie tylko zaskarbił sobie sympatię publiczności, ale również rozpoczął karierę m.in. telewizyjną.

Jednak YouTube powinien, w trosce o uszy swoich użytkowników, wprowadzić pewien rodzaj cenzury i publikować, a może nawet promować wykonania oryginalne, pomysłowe a przede wszystkim świetne technicznie, takie jak choćby nagrania posiadacza najbardziej seksownego głosu w Internecie:




Iga Chruściel


czwartek, 27 czerwca 2013

Dzieci w sieci


Już 78% młodzieży w wieku 15-24 lata oraz dzieci w przedziale wiekowym 7-14 ma swoje konto na Facebooku. Z myślą o nich Fundacja Dzieci Niczyje przygotowała poradnik „Dbaj o Fejs”, w którym podpowiada, jak bezpiecznie korzystać z sieci w tak młodym wieku.

Wszyscy doskonale wiemy jak proste jest zdobycie informacji o drugiej osobie. Wystarczy wpisać imię i nazwisko w Google i już mamy całe spektrum informacji o danym człowieku. Najczęściej jako pierwszy w wyszukiwarce pokazuje się link do profilu w serwisie społecznościowym Facebook. Takiej sytuacji można dość łatwo uniknąć stosując odpowiednie ustawienia prywatności.

Poradnik „Dbaj o Fejs” ma na celu zapobieżenie przed konsekwencjami, wynikającymi z lekkomyślności najmłodszych użytkowników Internetu. Nierozważne publikowanie informacji o sobie, zdjęć, filmów czy komentarzy może obrócić się przeciwko nim, nawet po latach. Na ten problem zwraca uwagę FDN.

Z przewodnika dzieci dowiedzą się też m.in. na co trzeba zwracać uwagę, używając przycisku „lubię to!”, jakie jest ryzyko używanie geolokalizacji czy tagowania innych osób na swoich zdjęciach. Mogą również znaleźć tam informacje dotyczące gier i aplikacji, które oferuje Facebook.

Uzupełnieniem poradnika „Dbaj o Fejs” jest ulotka „Do the check”, kompendium wiedzy zawierające listę czynności, które należy wykonać, aby profil stał się bezpieczniejszy i bardziej prywatny.

Ze względu na częste zmiany wprowadzane przez Facebooka poradnik ten będzie aktualizowany.

Przewodnik oraz ulotka są dostępne w formacie PDF na stronach:



Przewodnik „Dbaj o Fejs” jest pierwszym z serii, jakie zamierza wydać FDN. W przygotowaniu są podobne publikacje dotyczące innych portali społecznościowych: Twittera, Instagramu, Tumblr'a oraz AppStore'a.

                                                                                                 Jędrzej Suszyński