wtorek, 14 maja 2013

Nie czas żałować lasów, gdy kwitnie pornografia


Czy pornografia i działalność ekologiczna mogą iść w parze? Okazuje się, że jest to możliwe. W 2004 roku w Norwegii z inicjatywy  Leony Johansson i Tommy'ego Hom Ellingsena powstała organizacja Fuck for Forest, zajmująca się tworzeniem  materiałów ekologicznych o charakterze pornograficznym, jest to pierwszy tego typu projekt na świecie. Występują w nich członkowie stowarzyszenia, a wpływy z udostępnianych na ich stronie internetowej filmów, przeznaczają na ratowanie lasów deszczowych oraz wspieranie innych organizacji zajmujących się ochroną środowiska.

Działalność grupy jest na tyle kontrowersyjna, że wiele jednostek, jak np. WWF, odmówiło przyjęcia darowizny na rzecz środowiska z uwagi na sposób, w jaki FFF pozyskało pieniądze. Co ciekawe, w 2005 roku stowarzyszenie otrzymało dofinansowanie od rządu Norweskiego na rozwój organizacji.



Na stronie internetowej organizacji możemy znaleźć opis jej działalności, w którym taki a nie inny sposób zbierania pieniędzy tłumaczy się następująco:

„When you donate money to FFF - this is a donation for protection of threatened nature. The sex part is our way to stay inspired - and because we find it naturally exciting.”

Brzmi to jak deklaracja posthippisowskiej komuny - podobnie z resztą przestawił organizację Michał Marczak, którego film Fuck for Forest zdobył główną nagrodę w kategorii film dokumentalny w trakcie 29 Warszawskiego Festiwalu Filmowego.


Przez dziewięć lat działalności Fuck for Forest zebrało 2mln norweskich marek, prawie 246 tys. euro i 326 tys. dolarów, które zostały przekazane na wsparcie organizacji oraz projektów zajmujących się ochroną środowiska.

Na 8 maja 2013 FFF zaplanowało pikietę na pl. Zbawiciela w Warszawie pod słynną tęczą. Do dołączenia i rozebrania się nawoływały plakaty i entuzjastyczne słowa performera grupy FFF, który żądał prawa do wolnej nagości i jej ekspresji. 






Na szumnym zaproszeniu jednak się skończyło, Warszawa i kościół wrzały oczekując manifestacji oraz tłumu roznegliżowanych ekologów, jednak na miejscu nie pojawił się ani jeden odważny człowiek epatujący nagością.

Nieudany performance pod warszawską Tęczą skłania do spojrzenia na organizację FFF z innej perspektywy. Czy otoczka ekologiczna nie jest jedynie przykrywką dla tęskniących za latami 70, wolną miłością i życiem w wyzwolonej komunie? Czy ochrona środowiska nie jest jedynie próbą nadania sensu istnieniu organizacji, której członkowie sprzedają swoje ciała w Internecie, co więcej, czerpiąc z tego przyjemność? Choć z drugiej strony, co sprzedaje się lepiej od seksu? Jednak, czy internetowa sprzedaż materiałów pornograficznych na rzecz ochrony środowiska, rzeczywiście zyskuje dzięki temu inny wymiar?


 Klaudia Włodarczyk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz