Kultura
bez wątpienia zawdzięcza Internetowi bardzo wiele. Znaczna część
twórców nigdy nie zaistniałaby w świadomości odbiorców, gdyby
nie takie serwisy jak Facebook, YouTube, MySpace... Do tego dochodzą
nowe kanały promocji; nieograniczony dostęp do książek, filmów,
czy muzyki dla wszystkich na wszystkich kontynentach; możliwość
sprzedaży swojej twórczości bez ganiania po galeriach, wytwórniach
etc.
Wszyscy
mamy tego świadomość, tak samo jak wszyscy wiemy, że wielu z nas
pozyskuje dobra kultury nielegalnie. I to jest właśnie druga strona
medalu. W Internecie znajdziemy wszystko. Filmy przed premierą
kinową już „wiszą” na stronach z torrentami. Niektórzy
tłumaczą, że nie zamierzają wspierać finansowo wielkich
biznesów, jakimi są wytwórnie filmowe, płytowe. Dobrze, możemy
nie akceptować polityki tych przedsiębiorstw, może nam się nie
podobać, jak traktują one artystów. Nie zapominajmy jednak, że
niecała kwota zasila budżet wielkiej firmy. Być może skromna, ale
jednak, kwota trafia do kieszeni twórcy. Przecież, kiedy kupujemy
sobie nowe ubranie również płacimy za koszty marketingu,
transportu, wynajmu biur i wielu innych niezbędnych rzeczy, a nie
tylko za pracę wykonaną przez szwaczki.
Po
żadne inne dobra nie sięgamy tak chętnie bez płacenia, jak po
kulturę. Wielu internautów zamiast opłacić abonament w
e-wypożyczalni filmów opłaca go na stronie z torrentami. Jaki w
tym sens? Obecnie możemy przecież oglądać filmy on-line zupełnie
za darmo, poświęcając jedynie parę minut więcej czasu na
obejrzenie reklam.
Podobnie
jest z muzyką. Nie musimy jej ściągać. W zeszłym roku wszedł do
Polski iTunes, gdzie możemy zakupić utwory naszych ulubionych
wykonawców za naprawdę niewielką kwotę. Ponadto mamy już
Spotify, czy Deezera. Jeśli opłacimy abonament nie będziemy
zmuszeni do słuchania reklam, jeżeli chcemy mieć niemal całą
muzykę świata za darmo, to co parę utworów usłyszymy krótką
reklamę, ale wszystko jest legalnie.
Teraz
trochę cyfr. 62% polskich internautów uczestniczy w nieformalnym
przekazie plików cyfrowych. Trochę źle to wygląda, a naprawdę
źle, gdy porównamy tę liczbę do procentu, tych którzy kupili
przynajmniej jeden film lub płytę w przeciągu ostatniego roku.
13%, tyle z ogółu wszystkich Polaków dokonało takiego zakupu. Za
cyfrowe treści zapłaciło niespełna 2%, co mieści się w granicy
błędu statystycznego. 25% internautów korzysta TYLKO z
nieformalnych źródeł, pozyskując kulturę. Wielu internautów
mówi o zbyt wysokich cenach dóbr kultury. Aż 76% właśnie tym
argumentuje poszukiwanie nielegalnych wersji. W związku z tym
mogłoby się wydawać, że ściągają tylko ludzie o kiepskiej
sytuacji materialnej. Jednak wg badań fundacji Legalna Kultura
wynika, że w gospodarstwach domowych o dochodach 500-1000 zł netto
na osobę oraz powyżej 3000 zł na osobę, 66% badanych w ciągu
miesiąca poprzedzającego badania nie wydało ani grosza na dostęp
do multimediów. W rodzinach o dochodzie poniżej 500 zł netto na
osobę wskaźnik ten wyniósł już tylko 53%...
Problem
w tym, że Polacy nie utożsamiają piractwa z kradzieżą. Mają
także dziwne przekonanie, że coś co nie istnieje materialnie
powinno być darmowe. Nie są w stanie sobie wyobrazić procesu
produkcji książki, piosenki, gry (filmu już może bardziej), więc
każda cena wydaje im się za wysoka.
Dzisiaj
już naprawdę za darmo (lub za naprawdę symboliczną opłatą), a
legalnie możemy słuchać muzyki, oglądać filmy, czytać książki.
Wystarczy się tylko troszeczkę wysilić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz